piątek, 6 lutego 2015

Kate. Rozdział 1

       O mojej radości w sercu i oryginalności 

( Nie będę zbytnio opisywać, wasza wyobraźnia - wasz obraz w głowie)
Biegłam przez mokrą ulicę w Paryżu. Wszystko takie ciemne, rozmazane. Ludzie tacy markotni. Niektórzy mieli taką minę, jakby życie nie miało sensu. Tylko ja jak jeden mały promyk słońca, uśmiechałam się, ponieważ... Taka już jestem. Zawsze inna od wszystkich.
- Jakaś zaraza dopadła całe miasto? Wszystkim ktoś z rodziny poumierał?- myślałam.
Nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego ludzie nie korzystają z życia. Według mnie każdy powinien mieć marzenie i próbować przybliżać się do spełnienia go każdego dnia. Jak widać jestem optymistą i radosnym dzieckiem. Biegłam tak i biegłam, a namyśłałam się tyle, ile przeciętny człowiek w 3 dni. Wreszcie ujrzałam tabliczkę
z napisem "Joyeux 11" i starą kamienicę, uważaną przeze mnie za magiczną i tajemniczą, w której mieszkam.
- Mamo!- krzyknęłam zdejmując buty i przy tym witając się z psem, a na imię mu było Roxy.- Już jestem!
-Dobrze córeczko!- odpowiedziała moja mama z kuchni- Rozbierz się i siadaj do stołu, zaraz obiad!
-Kluski z sosem grzybowym- pomyślałam, wąchając.
Poszłam na górę, a za mną moja psinka.
Mój pokój jest jednym wielkim bałaganem. Walają się tam niedokończone wiersze, opowiadania i rysunki. Wszystkie ściany są zaszkicowane moimi bazgrołami. Kocham czytać i wyobrażać przy tym sobie, że jestem w miejscu gdzie znajdują się bohaterowie. Odłożyłam torbę z rysunkami, ołówkami i moją książką, którą wówczas czytałam.
Bowiem byłam w jedynym suchym miejscu w Paryżu, czyli w Parku Pod Jelenim Rogiem. Zawsze siadam tam i rysuję. 
- Kate! Obiad na stole! - krzyknęła mama, a ja otrząsnęłam się z zamyślenia. Kiedy schodziłam na dół potknęłam się o swoje własne nogi i potłukłam kolano. Na dodatek wbiłam sobie drzazgę w palec wskazujący.
- No pięknie - pomyślałam, ale zaraz zapomniałam o tym przykrym zdarzeniu. 
- Umyłaś ręce? - spytała mama.
- O matko.. Prawie - uśmiechnęłam się do niej o ona do mnie. 
Pokuśtykałam do łazienki, umyłam ręce i wróciłam do stołu.
- Co dzisiaj rysowałaś? 
- A jak myślisz?
- Znowu konie?
- Brawo, zgadłaś!
- Kate, zrozum ja chciałabym pomóc spełnić Ci twoje marzenie, ale nie mamy pieniędzy.
- Już mi to mówiłaś z 200 razy mamo, rozumiem.
I zaczęłam jeść kluski. Przepyszne. Moje ulubione.
- Dziękuje - powiedziałam odchodząc od stołu i odnosząc talerz do zlewu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz